30 April 2007

Spacer po moim idealnie różowym wszechświecie

Dzis jest bardzo wietrznie, więc miałam utrudnione zadanie, tym niemniej kilka zdjęc udało mi się zrobic. :)))







29 April 2007

P.S. z ostatniej chwili

Tego spiewaka, który upatrzył sobie czubki drzew, juz na tym blogu przedstawiałam. Teraz moge pokazac go w pełnej okazałosci i zapowiedziec jego dzisiejszy występ. Panie i Panowie, Ladies and Gentleman, Meine Damen und Herren, Mes Dames et Monsieurs. Przed Panstwem Cardinalis cardinalis.

Świat dokoła mnie

Kocham mój swiat
Moje drzewa i krzewy
I nawet tę pszczołę na jabłonce


Naszą nową lokatorkę spod szopy
"Jenny, mam na imię Jenny", zaswistała sennie

No i oczywiscie ptaki, których nazw gatunkowych nadal nie znam
Mój swiat jest dobry

Mój swiat się usmiecha

Przemyślenia niedzielne z dala od labu

W piątek w nocy wróciłam z konferencji w NIH. Pobyt w okolicach Waszyngtonu uswiadomil mi zarówno to, jak mało wazne jest moje istnienie, jak i rowniez to, ze nie chce, aby tak było. Co prowadzi do oczywistego wniosku, ze nalezy pracowac wiecej i madrzej na moim pieknym stole laboratoryjnym. ;)))

23 April 2007

Jeszcze jeden udany dzień

Dzis sa moje imieniny i w tym roku zostały one nawet uwzględnione w kalendarzu Dziennika. Nie zdarza się to nazbyt często, gdyz zazwyczaj 23 kwietnia jest przypisywany wyłącznie Jerzemu i Wojciechowi. Pomimo tego, iz jest poniedziałek usmiecham się szeroko i cieszę swiatem jak rzadko kiedy. :))) Dostałam piękne prezenty. Odebrałam kilka kartek internetowych (za które serdecznie dziękuję). Wysłałam poster do druku. Zaliczyłam udaną prezentację na spotkaniu labowym. Szczęsliwsza mogłabym byc tylko wtedy, gdybym mogła byc teraz w Domu razem z Mamą i moimi Przyjaciółmi. No ale przeciez nie mogę miec wszystkiego naraz, bo jeszcze bym pękła od nadmiaru wrazen. ;))) Więc teraz tylko pozdrawiam serdecznie Wszystkich w Starym Świecie i dobrego tygodnia Wam niniejszym zyczę. Mój będzie na pewno pełen wrazen, bo przeciez wyjazd na konferencję do NIH nie przytrafia mi się codziennie... Trzymajcie się wiatru! CMOK! :)))

20 April 2007

Wiara w człowieka

W związku z tym, że zrobiło się dziś niespodziewanie ciepło, ubrałam rano lżejszą kurtkę i dzięki temu dane mi było przekonac się, iż w tym jakże cynicznym kraju jednak wierzy się drugiemu człowiekowi... Już wszystko po kolei tłumaczę. Kurtka zimowa ma głębokie kieszenie, w których zazwyczaj noszę komórkę, instytutową przepustkę i bilet miesięczny. Ponieważ nie spodziewałam się temperatur powyżej 20 stopni Celsjusza, nie przygotowałam sobie wczoraj wiosennej kurteczki. A że rano jak zwykle się spieszyłam, to i zapomniałam przełożyc bilet do torebki. Gdy wsiadłam do pociągu, od razu chciałam kupic u konduktora bilet w obie strony, ale że konduktor mnie kojarzy, bo tym pociągiem dośc często jeżdżę, to usłyszałam, że biletu kupowac nie muszę skoro już przecież za bilet miesięczny zapłaciłam. Bardzo zdziwiona podziękowałam i głośno wyraziłam wątpliwośc, iż gratisowy przejazd bez migawki raczej nie uda mi się w drodze powrotnej. Na to usłyszałam, że wieczorem mam powiedziec konduktorowi, że biletu zapomniałam i że nie ma najmniejszych podstaw, aby mi nie uwierzono. Ogromnie zdziwiona pomyślałam, że w sumie co mi szkodzi wypróbowac swoje szczęście po raz drugi i w wieczornym pociągu tak samo poinformowałam konduktora, że bilet zostawiłam w domu i spytałam, czy powinnam kupic bilet u niego. I ponownie usłyszałam, że nie ma takiej potrzeby... Uwierzylibyście, że coś takiego jeszcze może się zdarzyc?...

16 April 2007

Mizeria totalna

Pada snieg.
Pociągi mają ponad godzinę opóźnienia.
Nie poszłam dzis do pracy.
Ogrzewanie w domu nie działa.
Ta joj.

15 April 2007

Legenda wiecznie żywa

Gdy byłam w podstawówce wszystkie dziewczyny kochały się w Robinie z Sherwood:
Ciekawe kto go jeszcze teraz pamięta...
W tej chwili będąc za oceanem oglądam kolejne wcielenie banity z Sherwood w nowym serialu BBC. W głównej roli Jonas Armstrong. Jakzesz on inny od Michaela Praeda - Robina lat 80tych... ;)))

14 April 2007

Wiosna u mnie

Nie przywiązując zbytniej uwagi do stanu naszego trawnika cieszę się wiosną:
- czterema drozdami
- kwitnącymi drzewami

- nowym przybyszem, który siedzi na czubku drzewa u sąsiadów i cieszy mnie swoim spiewem.
Jest to najprawdopodobniej kardynał (Cardinalis cardinalis), ptak z rodziny Cardinalidae, zamieszkującej obie Ameryki. Ponizej zblizenie tego przystojniaka znalezione w internecie:

Reinkarnacja wielkanocnego baranka

Baranek wielkanocny, pomimo tego, iz był przepiękny, w smaku pozostawiał wiele do zyczenia. A ze nie wypada wyrzucac jedzenia, zwłaszcza tego, które zostało poswięcone w kosciele, ciasto zostało dzis przerobione na cos, co w Krakowie nazywamy ziemniaczkami. Ulubiony smak mojego dziecinstwa zawitał dzis do PA. :)))
P.S. I tak oto mój blog staje się z wolna blogiem kulinarnym.

08 April 2007

I już jest po świętach...

I juz jest cisza i spokój. I mogę bloga uzupełnic w czasie, gdy Tim ogląda rezyserską wersję "Miami Vice". Naczynia są pomyte, resztki jedzenia pochowane, stół zwyczajnie domowy.
Ale zanim goscie rozeszli się do swoich domów:
- mazurek był optymistyczny
- baranek odswiętny
- stół przepiękny
- a Timik w wysmienitym humorze :)))
Teraz pora wracac do rzeczywistosci. Witaj poniedziałku! A tym, którzy jeszcze swiętują w Polsce zyczę mokrego Dyngusa i udanego wyjscia na Emaus. :)))

07 April 2007

Święcenie pokarmów

A do swięcenia bylismy w Doylestown, PA w tzw. amerykanskiej Częstochowie. Jest to absolutnie przepiękny kosciół, w którym zobaczyc mozna między innymi dwa ogromne witraze pokazujące historię Polski i Stanów Zjednoczonych. Postaram się znaleźc ich zdjęcia gdzies w sieci. :)))

Aktualizacja z frontu świątecznego

Jest tak:
- zurek jest ugotowany
- mazurek jest w lodówce w postaci kulki ciasta
- baranek (póki co nagusieńki czeka na futerko) upieczony i nawet poswięcony
- jajka ugotowane, pokolorowane i poswięcone równiez - dekoracje swiateczne porozstawiane
- kwiaty obecne we wszystkich pomieszczeniach

- Timik lata po domu z odkurzaczem i mopem
- ja wracam do labu kuchennego w celu dokonczenia wczesniej wspomnianego mazurka

Wesołego Jajka!

Wesołych Świąt!


06 April 2007

Smutna statystyka

Przeczytalam dzis ponizszy artykul w serwisie wirtualnemedia.pl. Nie brzmi to zbyt dobrze...


Dwie trzecie Polaków nie zachowuje rodzinnych tradycji


05.04.2007

W domach dwóch trzecich Polaków (65 proc.) nie istnieją żadne szczególne rodzinne tradycje. Ich istnienie - i wierność tym zwyczajom - deklaruje zaledwie 15 proc. badanych.

Nieco mniej Polaków (13 proc.) kultywowało je dawniej, ale zarzuciło - informuje CBOS.

Jednocześnie trzy czwarte Polaków (74 proc.) jest przekonane, że rodzinne tradycje należy kultywować i przekazywać młodszym. Potrzeby takiej nie widzi tylko 14 proc. badanych.

Osoby wierne rodzinnym zwyczajom najczęściej mówiły o obchodzeniu świąt religijnych (61 proc.), przede wszystkim Bożego Narodzenia i Wielkanocy. Autorzy analizy wyników zwrócili jednak uwagę, że są to zachowania dość powszechne, a nie charakterystyczne dla konkretnych rodzin.
Ponad jedna czwarta ankietowanych (29 proc.) wymieniała też zachowania towarzyszące świętowaniu, na przykład spędzanie wigilii u najstarszego członka rodziny. Co siódmy respondent (15 proc.) miał na myśli uroczystości świeckie - obchodzenie urodzin, imienin i rocznic.

Rodzina co jedenastego badanego (9 proc.) kultywuje zwyczaje kulinarne - w tych domach na stołach goszczą dania tradycyjnej kuchni polskiej, staropolskiej lub konkretne potrawy. Rzadziej jako rodzinne zwyczaje przedstawiano spotkania, biesiady i zjazdy rodzinne (8 proc.) albo spędzanie wolnego czasu w gronie najbliższych (6 proc.), np. niedzielne obiady czy wspólna kolacja w konkretnym dniu. Sporadycznie wymieniano jeszcze inne zwyczaje, np. o charakterze artystycznym (rodzinne muzykowanie), albo przekazywanie pamiątek i nadawanie imion.

W ankiecie pytano też Polaków o zainteresowanie historią rodziny. Większość (61 proc.) deklaruje, że ciekawią ich dzieje przodków. Bywają one (często lub od czasu do czasu) tematem rozmów w rodzinie u ponad połowy respondentów (58 proc.). Prawie jedna trzecia (30 proc.) rzadko o tym mówi, a co dziewiąty Polak (11 proc.) - wcale.

Pomimo deklaracji przywiązania do rodzinnych historii, stosunkowo niewielu Polaków zna losy swoich przodków. O pradziadkach wie coś 11 proc., o dalszych antenatach - zaledwie 3 proc. Wiedza dwóch piątych ankietowanych (39 proc.) ogranicza się do faktów z życia dziadków, a jednej trzeciej (32 proc.) - do informacji o rodzicach.

Według CBOS, pochodzenie rodziny zna dokładnie ponad jedna trzecia dorosłych (35 proc.). Ponad dwie piąte (44 proc.) wie to "mniej więcej". Do niewiedzy przyznał się co ósmy Polak (12 proc.).

Ankietowanych pytano też o pamiątki rodzinne. Prawie połowa (47 proc.) zadeklarowała, że ich nie posiada. Są one obecne w domach ponad dwóch piątych (41 proc.) badanych. Co jedenasty Polak (9 proc.) zna rodzinne pamiątki jedynie ze wspomnień.

O przodkach przypominają nam najczęściej pamiątkowe fotografie i stare albumy. Tak jest u 94 proc. właścicieli pamiątek. Znacznie rzadziej Polacy trzymają pamiątki wojskowe, np. medale czy elementy umundurowania (17 proc.), obrazy (14 proc.) i drobne przedmioty, np. zegarki, okulary, torebki (14 proc.).

Rodzinne pamiątki najczęściej dziedziczymy po dziadkach (52 proc.) - wynika z badania. Więcej niż jedna czwarta właścicieli tych przedmiotów (29 proc.) ma je z czasów młodości własnych rodziców, co dziewiąty (11 proc.) - po pradziadkach, pamiątki nielicznych (1 proc.) są jeszcze starsze.

Sondaż przeprowadzono od 2 do 5 marca na reprezentatywnej próbie losowej 931 dorosłych mieszkańców Polski.

04 April 2007

Nie-moje zycie kulturalne

Timik jest dzis w Nowym Jorku razem z Samie (starsza cora, juz prawie 13-letnia) i miedzy innymi zobaczy "Upiora w Operze" na Broadway'u, a ja siedze sobie w zatechlym labie z dala od jakiejkolwiek kulturalnej cywilizacji... Pustynia...
Zartuje, zartuje. "Upiora..." juz widzialam w moje 30te urodziny, a niedlugo planujemy wyjscie na "Nedznikow". Tak tylko chcialam sobie ponarzekac i zdjecie maski i rozy zamiescic. ;)))

03 April 2007

Obrona po niemiecku

Nie wiem, czy Ewa się na mnie nie zdenerwuje, ze zamieszczam Jej zdjęcie na moim blogu, ale zaliczam go do moich ulubionych (juz wisi na lodówce!!). Zdjęcie zostało wykonane tuz po obronie doktoratu na Uniwersytecie w Erlangen (oj, znamy to miejsce, znamy az za dobrze). Ewa ma na głowie tradycyjny niemiecki biret wykonany przez członkow Jej labu i przedstawiający Jej doktoranckie zycie. Jej Szef ma biret z doczepionymi małymi birecikami reprezentującymi kazdego z doktorów, jakich z labu wypuscił. ;))) Piękna tradycja, której niestety nie było dane mi doswiadczyc przy moim zamerykanizowanym aryjskim szefie. Gratulacje Ewuniu!! Bardzo się cieszę, ze juz mozesz martwic się tylko tym, ze niczym się nie martwisz. ;PPP

Zajefajny dzień

Wtorek 3 kwietnia 2007 mogę zaliczyc do najlepszych dni mojego niespełna 31-letniego zycia. Dlaczego?... Juz wyliczam powody:
1) Zostałam dzis dziewczyną z okładki, o czym mozecie się sami przekonac w poprzednim moim poscie;
2) Mój drogi mąz wymył dzis wszystkie okna na parterze naszego domu, jak równiez chodnik przed domem, patio i meble ogrodowe na tyłach domu;
3) Dostałam dzis przepiękną paczkę od Mamy, w której znalazłam między innymi polskie słodycze, bursztynową biżuterię i najnowszy numer "Rozrywki";
4) Dostałam dzis przesliczną kartkę swiąteczną od Agatki z Krakowa, w której Jej córeczka Kingusia narysowała dla mnie cudną pisankę;
5) Chase Bank przysłał mi dzis moją pierwszą w tym kraju kartę kredytową.
No i co powiecie?... Szczęsciara ze mnie jest, nie?... ;PPP

easy breazy beautiful COVER GIRL

No i stało się... Jestem dziewczyną z okładki!! Co prawda moja twarz jest jedną z wielu na okładce najnowszego magazynu mojego instytutu, ale zawsze mogę ją umiescic w moim portfolio, gdy zdecyduję się zostac America's Next Plus-Size/Plus-Age/Minus-Hight Top Model... :)))
Wyjasnienie 1: America's Next Top Model jest to reality show, w którym Tyra Banks szuka kolejnej top modelki. Ostatnio wzbudził on ogromne kontrowersje jedną z sesji zdjęciowych, w których dziewczyny były fotografowane jako trupy...
Wyjasnienie 2: Plus-Size/Plus-Age/Minus-Hight, czyli w wolnym tłumaczeniu "pulchna, juz-nie tak młoda i raczej niewysoka" to samo-okreslenie Sary (dziewczyna w czerwonym sweterku stojąca obok mnie) ukute w trakcie oglądania powyzszego programu.
Wyjasnienie 3: Sponsorem programu jest firma Cover Girl (lub w języku polskim "Dziewczyna z okładki") produkująca kosmetyki, której slogan reklamowy brzmi tak jak tytuł tego postu (niestety nie posilę się o tłumaczenie, bo od copywriterstwa mam Przyjaciół w Krakowie).
A teraz juz samo zdjęcie, na ktorym zobaczyc mozecie wiekszosc post-docow i doktorantow Wistar Institut wraz z ich mentorami (rozesmiana istota w okularach stojaca tuz za mna to moja Szefowa, Susan, natomiast za moim prawym ramieniem usytuowala sie Sara - rowniez post-doc w naszym mikro-labie):


Jak równiez tekst artykułu towarzyszącego okładce:




02 April 2007

Motoryzacyjnie i już nie prima-aprilisowo

Niedziela Palmowa obfitowała w tym roku w nieprzewidziane wypadki i dramatyczne sytuacje. Pojechalismy z Timem na wieczorną mszę do polskiego koscioła w Linden w New Jersey, oddalonego o jakąs godzinę jazdy samochodem. W drodze powrotnej zatrzymalismy się przy Dunkin Donuts w celu zakupienia napojów kofeinowych, coby podróż przetrzymac. Po wyjsciu z budyneczku okazało się, że samochód nam bezwstydnie zdechł. Czekalismy ponad godzinę w gwałtownie wychładzającym się wnętrzu pojazdu, ja przykryta raczej nieprzyjemnie pachnącym wojskowym spiworem, który szczęsliwie zdarzył się zalec na tylnim siedzeniu. Pan z pobliskiego warsztatu w końcu przyjechał, wydał rozkazy głosem nie znającym sprzeciwu i defibrylował akumulator. Zdołalismy jakos dojechac do domu na tym ostatnim tchnieniu. Poszlismy spac po północy. Około drugiej nad ranem obudziła mnie bieganina i krzyki. Podeszłam do okna i zobaczyłam czwórkę młodych ludzi biegnących w stronę naszego domu. Kilka metrów dalej stał ich samochód z otwartą pokrywą silnika i z buchającym stamtąd ogniem. Zaczęłam sytuację relacjonowac Timowi, a On popatrzył się na mnie i z usmiechem powiedział "Wake up, Honey... Stop dreaming...". Troszkę mnie to zdezorientowało, ale po uszczypnięciu przedramienia i ponownym sprawdzeniu sytuacji zaokiennej okazało się, ze byłam jak najbardziej przebudzona. Tim wyskoczył z łózka i zaczęlismy z upojeniem oddawac się posąsiedzkiemu podglądactwu. Po chwili przyjechała policja (okazało się, ze młodzież z płonącego samochodu nie miała prawa jazdy) oraz straż ogniowa i rozpoczęła nocne manewry pod naszym oknem.
No i co?... Przebije ktos moją pierwszokwietniową opowiastkę?... ;PPP

Zmiany...

I jeszcze się pochwalę najnowszym osiągnięciem naszego ogrodu, którym nikt się nie zajmuje, a który tak bardzo garnie się do życia. :)))

Kiedy tradycja spotyka komercję...

13 polskich pisanek z Cepelii + porcelanowy koszyczek z Lenoxu = moja dekoracja swiąteczna. ;))) Wesołego Alleluja!! :)))