Niektórzy z Was być może pamiętają moje jesienne zdjęcia wykonane w listopadzie 2007. Część liści na nich utrwalonych, przetrwała przedłużony proces suszenia w słowniku Merriam-Webster i wczoraj rozpoczęła nowy rozdział w swoim życiu. Jest to mój pierwszy projekt scrapująco-artystyczny, więc proszę nie bądźcie nazbyt krytyczni. ;)))
25 October 2009
18 October 2009
Podglądanie
Postanowiłam, że w końcu muszę się z Wami podzielić zdjęciami wykonanymi podczas wczesno-letniej wizyty mojej Mamy. Niedługo Mama znowu tutaj z nami będzie i trzeba nadrobić zaległości i zaprzestać fotografowania wyłącznie do przysłowiowej szuflady. Na pierwszy ogień idzie to oto zdjęcie wykonane 31 maja w jednym z zamków Henry'ego Mercera w Doylestown, PA. Kolejny dowód na to, że zawsze należy mieć aparat w pełnej gotowości.
17 October 2009
Nowy gadget na blogu
Nie mogę narzekać na nadmiar komentarzy na moim blogu i w związku z tym dodałam dziś możliwość "szybkiego reagowania" na publikowane posty. Mogą się Wam podobać lub nie, ale nie powinniści pozostawać na nie obojętni. ;PPP
Wyhaftowane w tzw. międzyczasie
12 October 2009
11 October 2009
Nowy sąsiad i usychające chryzantemy
10 October 2009
Chwilowe oderwanie się od nowej rzeczywistości
Ten weekend Jessie spędzała u swojej mamy, więc my mogliśmy z Timem zrobić coś razem i dla siebie. Pojechaliśmy do Filadelfii zobaczyć wystawę Matisse i sztuka francuskiej Riwiery. Ekspozycja nie powaliła nas na kolana, ale była warta odnotowania w naszym niewielkim karneciku kulturalnym. Dużo większy entuzjazm wzbudził w nas mural prezentowany w poczekalni dworca przy 30 ulicy. Filadelfia słynie ze swojego Mural Arts Program, który angażuje artystów oraz społeczności zaniedbanych dzielnic miasta, aby w pewien sposób odmienić szarą rzeczywistość. Prośba o "pomalowanie świata na żółto i na niebiesko" jest tu aktywnie i skutecznie wprowadzana w życie. Najnowszym projektem był mural zatutułowany "This We Believe" ukazujący uczucia Filadelfijczyków do ich miasta. Zobaczcie zresztą sami jego fragmenty:
Dzień zakończyliśmy (pierwszą dla nas obojga) wizytą w Port Richmond, polskiej dzielnicy Filadelfii. Jest to ubogie, ale czyste miejsce, które napełniło mnie tym smutkiem, który zawsze odczuwam w kontaktach z Polonią amerykańską. Tym niemniej warto było błądzić po północnej Philly, chociażby po to, żeby kupić kiełbasę krakowską, półtłusty biały ser oraz książkę w niewielkiej księgarni. No i oczywiście, aby zobaczyć jeszcze jeden filadelfijski mural. :)))
Dawno nie było tu tak słonecznego dnia...
04 October 2009
3 Hafty...
Subscribe to:
Posts (Atom)