Z przyjemnością donoszę, że życie za wodą powoli zaczyna się stabilizowac, a nawet miejscami ruszac do przodu. Dziś zdałam teoretyczny egzamin z kodeksu drogowego i jestem dumną posiadaczką tzw. permitu, który zezwala mi na praktyczną naukę jazdy. :))) Ale to tylko kropla w morzu zmian w naszym życiu. Najważniejszym dla mnie jest to, ze w końcu parter naszego domu zaczyna wyglądac tak, jak o tym marzyłam i że nareszcie nie będę musiała się go wstydzic w obecnosci gości. Firanki i zasłony wiszą dumnie, biurko zostało zniesione na dół i gabinet jest już prawie urządzony. Teraz mozolnie przedzieram się przez tony papierzysk w dawnym gabinecie, aby przygotowac pokój na przyjazd Mamy. Tak, tak, to jest najnajważniejsza wiadomośc - Mama dostała wizę i przyjeżdża do nas na chwilę. Dziś już kupiliśmy dla Niej wygodne łóżko wykonane ręcznie i z prawdziwego drewna przez Amiszów, którzy w końcu otworzyli swój market w naszym miasteczku. Można tam zaopatrzyc się w pięknie i zdrowo wyglądające owoce i mięsa, domowe przetwory, oraz właśnie meble. Powoli moja zaoceaniczna życiowa układanka zaczyna nabierac kolorów i kształtów. Podobnie zresztą jak i haftowana Pani Zima, która niedawno pokazała swoją buzię:
1 comment:
Ilonko, nareszcie... Mam nadzieję, że ten (umiarkowany) optymizm to stan rozwojowy. Pozdrawiam ze słonecznego, zakurzonego, ciepłego i jeszcze niezielonego Krakowa.
Post a Comment