Przy okazji śledzenia prawyborów w Stanach Zjednoczonych odkryłam, iż moja schizofrenia osiągnęła kolejny poziom - ja jak najbardziej centro-liberalno-demokratyczna w Polsce, tutaj w Ameryce okazuję się byc konserwatywno-republikańsko-prawicowa. Tłumaczę to rozdwojenie tym, że najwyraźniej moja Ojczyzna potrzebuje czegoś innego niż kraj, w którym przyszło mi obecnie życ. Pikanterii moim skłonnościom politycznym dodaje jednak to, iż moim ulubionym magazynem jest demokratyczny TIME. Ah well, jak mawiają narody anglojęzyczne.
Jako obserwator bez prawa głosu, zauwazylam ciekawą ewolucję okładek magazynu:
- od tej marcowej przedstawiającej uszatego Obamę wpatrzonego w światlośc (nieomylnie podobnego do ciekawskiego George'a) i z zakwestionowanym doświadczeniem
- za którą w następnym tygodniu pojawiła się waleczna Hilaria z promiennym uśmiechem i w zwycięskiej pozie
- poprzez tą przedstawiającą obraz Zbawiciela łączącego najlepsze cechy obojga demokratycznych kandydatów
- az do tej z zeszłego tygodnia, opublikowanej juz po prawyborach w Północnej Karolinie i ogłaszającej zwycięzcę...
- poprzez tą przedstawiającą obraz Zbawiciela łączącego najlepsze cechy obojga demokratycznych kandydatów
- az do tej z zeszłego tygodnia, opublikowanej juz po prawyborach w Północnej Karolinie i ogłaszającej zwycięzcę...
Te wybory będą historyczne i w styczniu 2009 Ameryka będzie miała a) pierwszą kobietę-prezydenta, bądź b) pierwszego czarnoskórego prezydenta, lub tez c) najstarszego prezydenta. ;)))
Republikańska czy nie śledzę te wybory zafascynowana poziomem skomplikowania zasad wyborczych, trudnością podejmowanych wyborów przez zwykłych obywateli i z poczuciem historii tworzącej się na moich oczach.
No comments:
Post a Comment