30 September 2008

Pan Komputer byl chory i lezal w lozeczku

To juz czwarty dzien bez komputra w domu... Po pierwszych bardzo ciezkich dniach wypelnionych delirium zespolu odstawienia, przyszlo ukojenie i swoistego rodzaju wdziecznosc za mozliwosc wykonywania zaniedbanych prac domowych. Dotarlam juz nawet do dna koszyka z prasowaniem i wczoraj wieczorem powiesilam w szafie 3 popielate koszule Tima, ktore wypralam chyba ponad rok temu. Dobrze, ze byly na dnie, bo sie przynajmniej nie zakurzyly. ;)))

25 September 2008

Jedna z wielu niewidzialnych linii podzialu

Sa Amerykanie, ktorzy wypowiadaja nazwe arabskiego panstwa na Bliskim Wschodzie jako [i'rak], ale sa rowniez jednostki mowiace [ai'rak]. Czemu jest to dla mnie tak wazne?... Poniewaz z Irakiem dziele ta sama kontrowersyjna samogloske stojaca na poczatku mojego imienia... Dodac rowniez moge, ze osoby, ktore naleza do drugiej grupy, a ktore na przyklad w banku maja napisac moje imie ze sluchu wybieraja zazwyczaj opcje Elona. Mialam juz nawet karte kredytowa z taka wersja, bo urzedniczka nie dala sie przekonac, iz ja lepiej znam pisownie mojego nietypowego wegierskiego imienia. Ah well. W kazdym kraju zyja osobnicy, ktorym sie wydaje, ze maja wylacznosc na posiadanie racji.

24 September 2008

Inspiracja i dobrych "wiadomości" ciąg dalszy

Ponieważ tak zawzięcie narzekam na bezmyślnośc haftu krzyżykowego, postanowiłam podjąc wyzwanie i nauczyc się tzw. malowania igłą (ang. needle painting lub silk shading). Zwłaszcza, że przeglądając ostatnio stronę bloga Mary Corbet Needle'n Thread, znalazłam to oto zdjęcie wyhaftowanego bratka, który jeśli pamiętacie był moim pierwszym ukończonym zadaniem hafciarskim:
Zawstydzona jestem okrutnie nieporadnością mojego kwiatuszka i obiecuję, że powtórzę ten haft raz jeszcze. Zakupiłam już potrzebne do nauki książki. Jedną trudną, który służy przede wszystkim do wzdychania i inspiracji:
oraz drugą, bardziej przystępną, bo napisaną z myślą o początkujących hafciarkach:
W ostatniej paczce od Mamy znalazło się dobrej jakości płótno, nici w domu jest pod dostatkiem, więc już w ten weekend postaram zabrac się za naukę. :)))
I jeszcze na koniec powiem Wam, że wraz z książkami dostałam dziś również zestaw czterech serii mojego ulubionego brytyjskiego serialu "Coupling". Ileż szczęścia i uśmiechu może przynieśc jedno małe chińskie fortune cookie. ;)))

22 September 2008

To działa!

Już dostałam pierwszą radosną wiadomośc - kremową kartkę złożoną na pół z malutką biało-niebieską stokrotką w prawym dolnym rogu. Zaproszenie na ślub Ewy i Radima. Skromne, urocze i eleganckie, jak sama Ewa. Serdeczne gratulacje moi Kochani!! :)))
Czekam na dalsze listy od moich Przyjaciół. ;)))

Przepowiednie chińskich ciasteczek

Mam już sporą kolekcję małych karteczek wyjmowanych z chińskich ciasteczek o kształcie muszelek i pewnie kiedyś się nią z Wami podzielę. Ale póki co, przekazuję tylko ostatnią wiadomośc otrzymaną wczoraj w czasie kolacji:
"A cheerful letter or message is on its way to you."
No więc proszę już zacząc do mnie pisac i te radosne listy do mnie wysyłac. :)))
CMOK! Wracam do pracy.

21 September 2008

Projekt "Zima" rozpoczęty

I prawda jest taka, że posuwa się do przodu w podskokach. :)))

20 September 2008

Call me Crazy (for) Honey

Jest taki zwykły z supermarketu, koniczynowy w butelce o kształcie misia.
Niemiecki Langnese z letniego kwiecia.
Polski gryczany - ciemny i gorzkawy.
Tak zwany lokalny, czyli kupowany bezpośrednio w pasiece w Maryland z kwiatów pomarańczy.
Niesłychanie drogi, zakupiony w polskim sklepie, spadziowy.
I jest pierwszy w tym roku piernik.
Sezon jesienno-zimowy uważam za oficjalnie otwarty.

19 September 2008

Niezmiennosc fal radiowych

Pracuję ostatnio sporo z mikroskopem. I gdy tak siedzę sobie w tym ciemnym pokoju z klimatyzacją nastawioną poniżej 20 stopni, to słucham RMF FM - jednej z nielicznych polskich rozgłośni, z której serwerem mogę się tutaj bez problemu połączyc. Biorąc pod uwagę muzykę puszczaną w tym radio, myślę, że wiąże się to z tym, iż nikt nie chce w Polsce RMFu słuchac. Za każdym razem, gdy włączam Media Player, słyszę albo Ace of Base "The sign" i zaraz potem DJ Bobo "There is a Party", albo Urszulę z następującą po niej piosenką "Let's Get Loud" Jennifer Lopez. Utwory, których słuchałam w połowie lat 90tych, gdy kończyłam liceum i zaczynałam studia! Niewiarygodne wręcz...
A gdy słucham tych piosenek, powstają mi takie cuda:

18 September 2008

Katharsis

Timik kupił bilety w piątym od sceny rzędzie. Widziałam więc wszystko dokładnie. Nawet to, jak bardzo niebieskie oczy ma Daniel Radcliffe. ;)))



Nie mam już co prawda 14 lat i obsesji na temat wielkości przyrodzenia Harry'ego Pottera, ale zawsze fajnie jest napisac, że siedziałam w piątym rzędzie w teatrze Broadhurst na 44 ulicy pomiędzy 8 Aleją a Broadway. ;PPP
Publicznośc w teatrze była zróżnicowana - od podekscytowanych szesnastolatek do nobliwych mieszkanek Manhattanu, które widziały oryginalną obsadę "Equus" w latach 70tych i które twierdziły, iż Daniel Radcliffe z trudną rolą poradził sobie lepiej niż Peter Firth. Jeśli wierzyc recenzji The New York Times, nikt zresztą chyba nie ma już wątpliwości co do talentu tego młodego aktora.
No i jeszcze widok Nowego Jorku z rzeki Hudson o zachodzie słońca i po zmierzchu... Życ nie umierac. :)))
(Autorami zdjec w tym poscie sa Sara Krulwich oraz Dylan Martinez, a same zdjecia zostaly sciagniete ze strony The New York Times.)

13 September 2008

Krzyżykowanie

Nadal twierdzę, że haft krzyżykowy tyle ma ze sztuką, czy nawet samym haftowaniem wspólnego, co zabawa w "połącz kropki" z malowaniem. Tym niemniej kontynuuję rozpoczęty projekt "Reymontowscy Chłopi na lnie igłą malowani". Dzisiaj zakupiłam nici do Zimy. O postępach będę informowac na bieżąco.

12 September 2008

Ciepły sweter dla stęsknionej duszy

Po ambitnej lekturze "The Gravedigger's Daughter" Joyce Carol Oates, czytam coś wybitnie rozrywkowego i bardzo babskiego - "The Friday Night Knitting Club" (pol. "Piątkowy klub robótek ręcznych") autorstwa Kate Jacobs. Prościutka historia o kobiecej przyjaźni i robieniu na drutach napisana jest tak łatwym językiem, że czasami zapominam, iż nie czytam po polsku. Ale gdy nie ma się przy sobie ani Mamy, ani najbliższych Przyjaciółek, to takie właśnie książki są najlepszym towarzystwem. :)))

07 September 2008

Teraźniejszośc i wspomnienie

Przy okazji moich wtorkowych urodzin i dzięki pozytywnej energii, którą czasami emituje nasza-klasa.pl, odnowiłam kontakt z moją najlepszą licealną Przyjaciółką, Anią. A dzisiaj jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności, w czasie przeglądania mojej kolekcji albumów o sztuce, które przywędrowały ze mną z Krakowa, wpadła mi w ręce ta kartka urodzinowa, jaką Ania własnoręcznie przygotowała dla mnie w roku 1993:

Wzruszyłam się niezwykle i oczywiście muszę Was Wszystkich niniejszym o tym poinformowac. ;PPP A Anikowi ślicznie dziękuję i za wtorkowego maila i za te piękne życzenia sprzed 15 lat. Nie obiecuję, że będę pisac regularnie, ale obiecuję, że będziemy w kontakcie. :))) Buźka!

Kulturalnie i z poświęceniem

Byliśmy wczoraj w Nowym Jorku. Po raz pierwszy odkąd tu przyjechałam. Dwa i pół roku zabrało mi wybranie się do stolicy świata. Motywacji dostarczyła mi wystawa prac J. M. W. Turnera w The Metropolitan Museum of Art. Pisałam o niej w październiku zeszłego roku, gdy obrazy wystawiane były w Waszyngtonie, gdzie nigdy nie udało nam się dotrzec. Wczoraj, pomimo zapowiadanej burzy tropikalnej przyniesionej przez huragan Hannah, dotarliśmy na nowojorską Penn Station i dzielnie przemaszerowaliśmy 4 i pół kilometra aż do samego muzeum. Siódma Aleja, Madison Square Garden, Times Square, Broadway, Central Park. Tę drogę pokonaliśmy w upalnej duchocie w ponad godzinę. Ale było warto. 140 prac, obrazów olejnych, akwareli i szkiców, ukazujących niezwykły talent i wyobraźnię tego brytyjskiego artysty, który 40 lat przed manifestem Impresjonistów tworzył obrazy tak impresjonistyczne jak tylko definicja na to pozawala. Zresztą porównajcie sami ten obraz zachodzącego słońca, który Turner ukończył w roku 1833:
z "Impresją Wschodzącego Słońca" stworzoną przez Moneta w 1873, która uważana jest za oficjalny początek Impresjonizmu.Do powieszenia w naszym domu kupiliśmy obraz bardziej realistyczny, ale więcej dla nas znaczący i bardziej do wystroju pasujący - pejzaż wenecki: "Venice: The Dogana and San Giorgio Maggiore" z roku 1834:
Mamy na piętrze w domu "ścianę wenecką" z pamiątkami przywiezionymi z naszej podróży poślubnej. ;)))

A jak już jestem przy obrazach i wystawach, to chciałabym tutaj pokazac dwa obrazy, które zachwyciły mnie w zeszłym tygodniu na wystawie prac indyjskiego malarza Nandalala Bose w Philadelphia Museum of Art. Pierwszy to "Annapurna", artystyczna odpowiedź artysty na głód panujący w Bengalu w roku 1943. Na obrazie tym hinduski Bóg Shiva, zredukowany do szkieletu odprawia swój błagalny taniec przed Boginią obfitości Annapurną, trzymającą miseczkę ryżu w dłoniach:
Drugi obraz przedstawia Sati - kobietę, która z własnej woli, z żalu po śmierci ukochanego męża dokonuje aktu samospalenia.
I tyle na dziś odnośnie tego, co mnie w tych dniach porusza. ;)))

02 September 2008

Dziś są moje urodziny!! :)))

Dziękuję serdecznie Wszystkim, którzy o mnie dzisiaj pamiętali. Jestem niezwykle wzruszona wszystkimi kartkami, mailami, SMSami i GaduGadulcowymi wiadomościami. Jesteście kochani. :)))
A gwoli kronikarskiej dokładności donoszę, że mój Mąż w ramach prezentu urodzinowego kupił dla nas bilety na sztukę Petera Shaffera "Equus", która obecnie wystawiana jest na Broadway'u. :)))

Przeglądam, czytam, oglądam, słucham

Musiałam sobie dokupic literaturę fachową do mojego nowego karmnika, bo zauważylam, że wróbel wróblowi nie jest równy. I nie myliłam się, bo okazuje się, iż w naszym rejonie geograficznym występuje aż 12 rodzajów wróbli. ;)))
A w pociągu czytam najnowszą książke Joyce Carol Oates "Córka Grabarza". Polecam serdecznie, ale sugerowałabym ukonczenie jej lektury przed nadejściem depresji jesienno-zimowej. Książki pani Oates nie należą do nadmiernie radosnych.
Ambitna lektura w drodze do i z pracy jest równoważona szmelcem oglądanym w TV. Dziś na przykład rozpoczyna się pierwsza seria serialu "90210", luźnej kontynuacji oglądanego w czasach licealnych "Beverly Hills 90210". New friends, new faces, same zip.

A w iPod ostatnio załadowałam EPkę zespołu mojego Kuzyna Paul'a, Of Divinity and Humanity (w skrocie ODAH). Ich muzyki możecie posłuchac tutaj (polecam w szczególnosci utwór "You're Left Alone"), a poniżej zamieszczam zdjęcia, które wykonał mój Ś.P. Teśc w czasie koncertu w kultowym The Stone Pony, gdzie swoją karierę rozpoczynał między innymi Bruce Springsteen. :)))