Kilka dni temu dowiedziałam się, iż pani, która organizuje comiesięczne spotkania fotografów-amatorów w naszej okolicy tak naprawdę jest panem i że wcale nie zamierza zmieniac swych zewnętrznych oznak płciowych. Niby domyślałam się już wcześniej, że może byc ona w trakcie procesu zmiany płci, bo rysy ma jeszcze dośc męskie, tym niemniej takie postawienie sprawy przez osoby, które ją znają trochę mnie poruszyło. Może to tylko złośliwośc ludzkich języków, a może coś w tym jest... Tak czy inaczej cieszę się niezmiernie, że w języku angielskim nie trzeba ani nikomu "pan(i)owac", ani pamiętac o użyciu właściwych koncówek rozróżniających rodzaj męski od żeńskiego. :)))
3 comments:
To rzeczywiście duży plus. Ale gdyby było inaczej cudzoziemcowi jest i tak łatwiej, bo zawsze może niewłaściwą formę złożyć na karb drobnych niedociągnięć w opanowaniu języka obcego. ;)
"Płciowość" ma jednak swoje plusy. Teraz do polskiego wchodzi np. "konserwator powierzchni płaskich" zamiast "sprzątaczka", "office manager" zamiast "sekretarka", co jest czasem mylące, bo dobrze wiedzieć, ze będzie rozmawiało się z p. Zenonem a nie z p. Krysią.
Natomiast osoby po zmianie płci, w komplecie (albo zamiast) dostają nowe dokumenty. Z nowym, ładnym imieniem.
@Roman: A ja wiem, czy by mi wybaczono... Ludzie wokół mnie mają tendencję do zapominania o tym, że "ja nie stąd" i dziwią się, gdy zadaję pytanie o jakieś, w ich mniemaniu, proste słowo.
@Mariusz: Dokumenty dokumentami, a jeśli znałeś kogoś jako Stefana przez chociażby 2 tygodnie, to ciężko będzie ci zacząc mówic do niego Haniu. ;)))
Post a Comment