Prześcieradło, pod którym śpimy zawsze spada na prawą stronę, natomiast koc, który jest na nim ułożony ma tendencję do przechyłu w lewą stronę. Tim ciągle się na mnie denerwuje, że odmawiam podłożenia ich brzegów pod materac i nie rozumie, że ja zupełnie nie odczuwam potrzeby spania w kopercie na wznak (amerykańska kultura pościelowo-ręcznikowa wymaga niezwykłego rozwinięcia intelektualnego, którego mi brak). Od kilku dni śpię sama, bo Timik gania po poligonie i śpi sobie w swoim zielonym śpiworze, który jest absolutnie wolny od tendencji przechylnych. Ale w związku z tą Jego nieobecnością odkryłam właśnie, że w sposób cudowny nic mi z łóżka nie spada, choć nie zastosowałam się do żadnego z wyznaczników amerykańskiego ścielenia łóżka... Hmmmmmmm... ;)))
No comments:
Post a Comment