Łapie mnie jakieś choróbsko i czuję się do bani. Postanowiłam więc w ramach przygotowań do Świąt podkurowac się trochę w kuchni. Starłam wczoraj własnoręcznie korzeń chrzanu, dostałam po tym w nocy gorączki, a dziś czuję się o niebo lepiej. Czyli jednak coś jest w tych sposobach znachorskich. No nic, przed pójściem do spania pójdę jeszcze zjeśc w związku z tym cebulkę. Dobranoc! ;)))
2 comments:
Czy ograniczyłaś się tylko do starcia korzenia chrzanu, czy także skonsumowałaś wyniki swojej pracy? ;)
Melduje , iz chrzan zostal skonsumowany kolektywnie w niedziele wielkanocna. :))) A mojej chorobie pomogl dopiero hard-core'owy antybiotyk. Jestem chyba zbyt juz nafaszerowana chemia, zeby moc wrocic do korzeni medycyny badz jak kto woli korzeni chrzanu.
Post a Comment