27 April 2009

Po przerwie

Szesnascie dni minelo od mojego ostatniego postu i dopiero dzis uslyszalam jedna jedyna prosbe o zaktualizowanie bloga. Dodam jeszcze, ze prosbe wystosowala moja Mama, niby w imieniu wszystkich czytelnikow, ale czy ja wiem, czy tak naprawde tylko we wlasnym nie mowila?... Nie bede sobie tym glowy zaprzatac i udam, ze wierze, iz wiecej niz jednej osobie brakuje mojego pisania.
Niewiele sie wydarzylo w przeciagu tych dwoch poswiatecznych tygodni. Najpierw zlapalam paskudne przeziebienie, a gdy juz wydawalo sie, ze z niego wyszlam, przyplatala sie do mnie grypa (miejmy nadzieje, ze nie byla to nieslawna "meksykanka"). Teraz juz jest lepiej, ale nadal cos mi na klatce siedzi i poddusza od czasu do czasu. Postaram sie pozbyc tego nieprzyjemnego kaszlu jak najszybciej, aby nie miec problemow przy przekraczaniu granicy w Warszawie.
Pokoj dla Mamy juz jest prawie przygotowany na Jej przyjazd. Sciany sa wymalowane, sufit tez i tylko linia na granicy dwoch kolorow wymaga pewnych poprawek. W piatek Tim z Samantha zainstalowali amiszowe lozko, a ja w sobote zaczelam wnosic ksiazki. Sporo jeszcze zostalo do zrobienia, ale miejmy nadzieje, ze bedziemy gotowi do przyjazdu Mamy. Przynajmniej w 80 procentach gotowi... ;)))
Psiunka byla nieobecna w domu przez poltora dnia i jedna noc pod koniec zeszlego tygodnia. Oj, jak pusto bylo w domu. Nieobecnosc spowodowana byla wizyta u weterynarza, w czasiej ktorej poddano Evey sterylizacji i usunieto jej cztery mleczne kly, ktore siedzialy za stalymi zebami i sprawialy, iz nasz jamniczek wygladal jak mlody rekin. Nigdy nie udalo mi sie tego cudu natury uwiecznic na zdjeciu, wiec niestety nie moge umiescic tutaj zdjec "PRZED" i "PO".
Zdolalismy w koncu posadzic dwa pnace krzewy rozane za domem. Wyglada na to, ze przyjely sie i ze juz powoli zaczynaja rosnac. Gdy tylko zakwitna, uracze Was zdjeciami patriotycznych bialych i czerwonych roz.
Nadal robie postepy w nauce jazdy samochodem. Wczoraj jechalam przez ponad godzine bez przerwy. Wiekszosc trasy prowadzila po prawdziwej autostardzie (I-195) i jechalam po niej ze srednia predkoscia 100 km/h. Musze jeszcze tylko nauczyc sie porzadnie parkowac i bede mogla pojsc zdawac egzamin. :)))
I to tyle jesli chodzi o najnowsze wiadomosci. Suche fakty bez wiekszych intelektualnych wstawek. Moze niedlugo uda mi zmotywowac sie do napisania (sfotografowania) czegos bardziej abstrakcyjnego. A poki co ustawilam sobie opcje blogowania poprzez SMSy, wiec jesli cos ciekawego mi do glowy przyjdzie w pociagu, nie bedzie juz obawy, ze wyleci mi to z pamieci przed przyjsciem do domu.
Buzia duza! I do zobaczenia juz niedlugo. Prosze bardzo o wymyslenie jakichs ciekawych miejsc na spotkania, bo na Refo jakos nie mam ochoty sie zapedzac.

5 comments:

Andrzej said...

Droga I.

Nieprawdą jest, jakoby nikt nie czytał, nie czekał i nie tęsknił za nowymi postami z twojej strony. Weźże sobie kobieto sprawdź statystykę odwiedzin z ostatnich 2 tygodni. Znajdziesz tam całkiem sporo kulkusekundowych odwiedzin (np moich), które można by zatytułować: "Jak tam? Znowu nic nowego?"

Pozdrowienia jeszcze z Niemiec. :-)

szabla said...

no właśnie,i feel the same ;-)

Ilona said...

No toscie mnie panowie na miejscu usadzili. ;)))

A co to Jedrusiu znaczy "jeszcze z Niemiec"?... Planujesz kolejna przeprowadzke moze?...

Andrzej said...

A owszem, planuję. Przeprowadzkę pod jakiś holenderski most...

Ilona said...

Przeprowadzke rozumiem (ilez mozna siedziec w Reichu?!...). Ale czemu pod most w Nederlandach? Poklociles sie z Siostra tak bardzo, ze nie wpuszcza Cie do swojego domu?...