W czasie wczorajszego spaceru po historycznym Bristolu, znaleźlismy malutki sklepik z ręcznie wytwarzanym mydłem. Oczywiscie nie mogłam sobie odmowic i mam teraz mydełko morelowo-brzoskwiniowo-gruszkowe. Gdy się na nie, lezące w mydelniczce patrzę, to niezmiennie nasuwa mi się skojarzenie z garscią błota uformowaną w kostkę... Ale zapach jest niesamowity i rekompensuje niedosyt wizualny.
Włascicielką sklepu i zarazem głównym wytwórcą sprzedawanych w nim produktów jest pani Veronica Davidson. Kilka lat temu, gdy stwierdzono u Niej stwardnienie rozsiane musiała porzucic dotychczasowo wykonywane zajęcie. Aby nie zwariowac i dac upust swej artystycznej naturze zaczęła wytwarzac mydło i swieczki dla znajomych i rodziny. W tej chwili ma tez swoją linię kosmetyków i robi sliczne wisorki z kolorowego szkła (własnoręcznie wypalanego!). Na pewno wrócę do Jej sklepiku! :)))
No comments:
Post a Comment