Tim postanowil kopnac moj metabolizm w cztery litery i obudzil mnie dzis o 5 rano. Na spacerek wyszlismy o 5:20 w ciemna noc i wrocilismy o 6:15, gdy nadal bylo ciemno.
A z wlasnej juz inicjatywy czytam teraz ksiazke pt. "Skinny Bitch", czyli po naszemu "Chuda Suka". Napisana niezwykle bezposrednim i dosadnym, czasami wrecz obrazliwym jezykiem mowi o tym, co w dietetyce jest oczywiste i znane, ale o czym warto sobie przypomniec. A niektore rzeczy rowniez uswiadomic. Bo jak sie okazuje zasad zywieniowych z Europy nie moge tutaj stosowac ot tak sobie. Przekonalam sie o tym na wlasnej skorze.
No comments:
Post a Comment