W ramach poprawiania nastroju przy moim całkiem świeżutkim przeziębieniu wybraliśmy się dziś z Timem do kina na film pt. "August Rush". Film absolutnie zjechany przez profesjonalnych krytyków i jednocześnie wysoko oceniany przez widzów napełnił nas uśmiechem na cały wieczór. Prosta historia o chłopcu z bidula, który wszędzie dokoła siebie słyszy muzykę i który uparcie wierzy, że dzięki muzyce zdoła odnaleźc swoich rodziców. Prosta historia pięknie opowiedziana i pozostawiająca ciepło i spokój w sercu. Bo przecież do tego, żeby było dobrze na świecie potrzeba nam oprócz Katharsis najambitniejszych greckich tragedii, również słodkich bajek o pięknych zakończeniach.
No comments:
Post a Comment