No bo to sa fiolki mocno spolonizowane. Oryginalna roslinke, czyli tzw. matke, dostalam od Tima prawie 2 lata temu. W doniczce mam teraz pierwsze pokolenie rozsadzone polskimi rekami pod polsko-amerykanskim dachem. MUWIMY PO POLSKU. ;PPP
Jak na biotechnologa nieroślinnego, to całkiem nieźle. :-) A z tym rozmawianiem to trochę przereklamowane. Z mojego doświadczenia wiem, że po dobroci nic nie wskórasz. Z kwiatkami jak z dziećmi, tylko metoda kija i marchewki. :-)
"Green thumb" - tak to Anglosasi okreslaja. Ale prawda jest taka, ze reke mam dobra tylko do niektorych roslin. Bluszcze na przyklad nie chca przy mnie rosnac. Paprotki tez jakos tak srednio sa szczesliwe, ale jeszcze zipia. Wczoraj jedna wystrzyglam z jednej strony, bo zeschla. To tak w ramach "tough love" i kija i marchewki, o ktorym Jedrus wspomnial. :)))
5 comments:
Bardzo piękne są,prawie takie jak w Polsce.Musisz teraz z nimi rozmawiać,żeby rosły lepiej.
No bo to sa fiolki mocno spolonizowane. Oryginalna roslinke, czyli tzw. matke, dostalam od Tima prawie 2 lata temu. W doniczce mam teraz pierwsze pokolenie rozsadzone polskimi rekami pod polsko-amerykanskim dachem. MUWIMY PO POLSKU. ;PPP
Jak na biotechnologa nieroślinnego, to całkiem nieźle. :-) A z tym rozmawianiem to trochę przereklamowane. Z mojego doświadczenia wiem, że po dobroci nic nie wskórasz. Z kwiatkami jak z dziećmi, tylko metoda kija i marchewki. :-)
Gratuluję. Masz widać dobrą rękę do kwiatów. Czy to się przypadkiem nie nazywa po angielsku "green hands"? :)
"Green thumb" - tak to Anglosasi okreslaja. Ale prawda jest taka, ze reke mam dobra tylko do niektorych roslin. Bluszcze na przyklad nie chca przy mnie rosnac. Paprotki tez jakos tak srednio sa szczesliwe, ale jeszcze zipia. Wczoraj jedna wystrzyglam z jednej strony, bo zeschla. To tak w ramach "tough love" i kija i marchewki, o ktorym Jedrus wspomnial. :)))
Post a Comment